czwartek, 26 lipca 2012

i NIC z tego nie ma

Nakreślę historię od początku.
Sąsiedzi. Wiek +/- 40. Synek 2 latka. Zawsze otwarte okno pokoju, w którym przebywają wieczorami.
Ja. Wracam do domu ok 21.30. Siadam na tarasie. Otwieram książkę. Popijam herbatę. I mimo, że udaję ich nieobecność to dialog jest ciągle słyszany. Staram się zwykle nie przyswajać treści. Ale tego wieczoru nie miałam szans.
Nagle sąsiadka woła małżonka po imieniu: " R...!!!, R....!!!, R...!!!". Po dłuższej chwili słychać - "No cooo" Ona: "Jezuuu ja się bałam, że coś Ci się stało a ty się znowu MODLISZ." 
I tu właśnie zamiast książki, zaczęłam przyswajać treść domowego "dialogu".
Sąsiadka: "No ile się można modlić no. No Ty się coraz więcej modlisz." Tu, najwyraźniej czując, że małżonek nadal się MODLI, zwróciła słowa do synka, w nadziei, że będzie kontrreakcja. "No ten tata się ciągle MODLI.... no modli... no ... no I NIC Z TEGO NIE MA" ... rozlega się dziecięce echo "nie ma, nie ma... modli .. modli" ...

no i myśli uciekły ku postawionej tezie... NIC nie ma ..???

Konik pokoleń


Tak, właśnie .. pokoleń. Bawi się Filipek, bawiłam się ja i bawili się kuzyni mojego taty.
Przeżył dzięki ś.p. Dziadkowi, który gdy tylko widział, że "zwierzę" jest nadmiernie eksploatowane dokonywał natychmiastowej aneksji. Zabawka lądowała w zabawkowym sanatorium - czyli na strychu jego domu :)

wtorek, 17 lipca 2012

A'la księgowa;)

No to się pochwalę nowymi oprawkami i poudaję yntelektualystke ;)


Gdzieś w bajce

zapewne spotkamy się ...